piątek, 28 września 2012

Okno



Jak powszechnie wiadomo na Syberii czasami bywa zimno. Pomna tego faktu wzięłam się dziś za uszczelnianie okna – dokumentnie i na amen, bez możliwości otwierania przez najbliższe 8-9 miesięcy.
 
Zaczęłam o 15 (wcześniej, w ramach zajęć ogólnorozwojowych, biegałam z taczką wywożąc chwasty i pieliłam truskawki) - i to był błąd numero uno.

 Wyposażona w ten zestaw narzędzi...

 ...miałam za zadanie zapchać te oto szpary...


...taką oto watą wielorazowego użytku.

I tak przy pomocy drewnianej szpatułki i metalowej linijki upychałam i zapychałam, ubijałam i wciskałam przez następne... 4 godziny (postanowiłam bowiem dołożyć WSZELKICH starań, żeby najbliższej zimy marznąć jak najmniej).

Zabawa trwałaby pewnie dłużej, ale zrobiło się ciemno (uff). Błąd logistyczny numero duo - musiałam do 21 czekać na gospodarza, żeby opatulone przeze mnie okno zamknął (poszedł w ruch m.in. młotek i wiertarka...).
I już pół godziny później mogłam przystąpić do dalszej akcji - niestety nadal było to utykanie białych kłaków...
...chociaż, w ramach urozmaicenia, również torebek na drugie śniadanie. Jak szaleć, to szaleć.

Już po 3 godzinach...
 TA-DAM!


I jeszcze tylko pół godzinki tańca z taśmą klejącą i nożycami...
...i można podziwiać efekt końcowy. Ok. 2 w nocy opadły czerwone zasłony - zakończyłam występy (ze względu na położenie mojego pałacu i okna oraz pełną iluminację w pokoju, pół wioski mogło podziwiać moje okienne wygibasy... Na szczęście mogli też spać). Spostrzegawczy pewnie zauważyli, że jest to okno skrzynkowe i, mimo niewątpliwego zacięcia i determinacji, uporałam się jedynie z jego połową... Nie muszę też chyba wyjaśniać, że w domu jest jeszcze sporo okien... Przez najbliższy tydzień mogę jednak sobie na to gwizdać - 15 stopni i słońce!:) [tylko z wietrzenia nici...]

czwartek, 27 września 2012

Yeti

Na gazeta.pl wyczytałam właśnie, iż albowiem:

Grupy yeti krążą po Syberii. Mieszkańcy: ''To nie są żarty!''

A tu tylko krowy, konie, czasem pies, czasem kot, w porywach - koza. Jakaś lipa. 





 Niektóre kozy mają na pieńku z krowami...


 
Ale krowy, póki co, przyjmują tę ostentacyjną niechęć ze spokojem.

środa, 26 września 2012

25.08 Warsztat improwizacji kontaktowej

Żeby nie było, że tu jakieś kulturalno-rozrywkowe zadupie (przyszło to komuś do głowy?) - warsztat taneczny improwizacji kontaktowej:




Prowadzący: Bernhard - rodem z Austrii, w drodze do Wołgogradu w poszukiwaniu śladów dziadka...

Jeszcze w sierpniu - rybki skórkojadki

Nieopodal płynie rzeczka, która - oprócz lodowatej wody (się byłam zaparłam i poświęciłam dla zdjęć - jak woda była cieplejsza, to zabrakło aparatu) - oferuje takie atrakcje jak peeling rybką, a dokładnie całym stadem małych podskubywaczy. To raczej nie reklamowane u nas nie tak dawno garra rufa, ale coś w ten deseń:


A w drodze tam i z powrotem - piękne okoliczności przyrody:






Jeszcze w sierpniu - grzybobranie




I chociaż czerwonych nie zbierałam...

Spotkanie przeżyłam - do domu wróciłam:

Ze zdobyczą (ja z tego znalazłam ze cztery...):
A to już łup kogoś innego (niestety robaczywe, ale gabaryty i tak imponujące):