Po zejściu ze szczytu świątynnego – przystanek w pobliżu Doliny Slijania, tj. miejsca spotkań z Wissarionem. Chór śpiewa. Czekamy. To dobry znak – wszystko wskazuje na to, że spotkanie się odbędzie.
Wszyscy ruszają na spotkanie, a ja, zgodnie z uprzejmą sugestią towarzyszącego mi mieszkańca Miasta, czekam jeszcze ok. 10 minut (to czas slijania – wierni "zlewają się" energetycznie ze swoim Nauczycielem) i dołączam, gdy zaczyna się część z pytaniami.
Wierni zadają pytania – głównie w rodzaju: "czy dobrze zrobiłem mówiąc to i to/robiąc tak i tak", "czy w takiej sytuacji można postąpić tak i tak czy jednak nie" etc. Pytania dotyczą żon, mężów, dzieci, sąsiadów/kóz, krów, koni i psów/piramid finansowych, zakupów, budowy domu, romansów i wielu, wielu różnych dylematów codziennego życia. Czasami pytania są bardzo osobiste, a warto pamiętać, że większość zgromadzonych nie tylko zna pytającego, ale też wie dokładnie o kim mowa w opisywanych przez niego "sytuacjach". Mało tego – nagranie ze spotkania jest odsłuchiwane jeszcze trzykrotnie we wszystkich wioskach, gdzie są wspólnotowe Rodziny.
Potem już tylko błogosławienie chleba...
I Wissarion wraca do domu (zawsze jeszcze zatrzymuje się na schodach, żeby pomachać zgromadzonym). Wierni dzielą się pobłogosławionym chlebem (zwykle rozdają go kapłani i inni mężczyźni, ale tym razem dołączyła też młoda para, która tego dnia wzięła ślub na szczycie świątynnym).
Powrót do centrum Miasta – tam jeszcze "krąg jedności":
I ogłoszenia, np. o której wraca samochód liturgijny (trzeba doliczyć ok. 1,5 godziny na zejście).
A takie ładne byłyby zdjęcia, gdyby słońce wyszło wcześniej:
Pora schodzić – samochód odjeżdża o 17 (o 19 będziemy w Pietropawłowce).
A tak prezentuje się w zimowym wydaniu namiotowisko pod Miastem (wersja letnia we wpisie przy okazji święta 18 sierpnia):
Check-out.