piątek, 30 listopada 2012

Nadejszla wiekopomna chwila...

Lepiłam dzisiaj pierogi:) Ruskie rzecz jasna. Chociaż tutaj znane są jako wareniki z kartoszką.



Oczywiście pierwsze skrzypce grała gospodyni (sporo ode mnie młodsza), która wcześniej, oprócz przygotowania farszu do wareników, zdążyła jeszcze...


...upiec chleb (na 90-letniej[!] zakwasce od naszego wioskowego kapłana)...


...i upiec ciasto z marchewką (ja tarłam!) i sezamem:


Tak więc "odpadam w przedbiegach" ale i tak samo lepienie dumą wielką mnie napawa;)

18.11 spotkanie w Dolinie Slijania

Po zejściu ze szczytu świątynnego przystanek w pobliżu Doliny Slijania, tj. miejsca spotkań z Wissarionem. Chór śpiewa. Czekamy. To dobry znak wszystko wskazuje na to, że spotkanie się odbędzie.



Wszyscy ruszają na spotkanie, a ja, zgodnie z uprzejmą sugestią towarzyszącego mi mieszkańca Miasta, czekam jeszcze ok. 10 minut (to czas  slijania wierni "zlewają się" energetycznie ze swoim Nauczycielem) i dołączam, gdy zaczyna się część z pytaniami.



Wierni zadają pytania głównie w rodzaju: "czy dobrze zrobiłem mówiąc to i to/robiąc tak i tak", "czy w takiej sytuacji można postąpić tak i tak czy jednak nie" etc. Pytania dotyczą żon, mężów, dzieci, sąsiadów/kóz, krów, koni i psów/piramid finansowych, zakupów, budowy domu, romansów i wielu, wielu różnych dylematów codziennego życia. Czasami pytania są bardzo osobiste, a warto pamiętać, że większość zgromadzonych nie tylko zna pytającego, ale też wie dokładnie o kim mowa w opisywanych przez niego "sytuacjach". Mało tego nagranie ze spotkania jest odsłuchiwane jeszcze trzykrotnie we wszystkich wioskach, gdzie są wspólnotowe Rodziny.




 Potem już tylko błogosławienie chleba...



I Wissarion wraca do domu (zawsze jeszcze zatrzymuje się na schodach, żeby pomachać zgromadzonym). Wierni dzielą się pobłogosławionym chlebem (zwykle rozdają go kapłani i inni mężczyźni, ale tym razem dołączyła też młoda para, która tego dnia wzięła ślub na szczycie świątynnym).


Powrót do centrum Miasta tam jeszcze "krąg jedności":


 
I ogłoszenia, np. o której wraca samochód liturgijny (trzeba doliczyć ok. 1,5 godziny na zejście).

 





A takie ładne byłyby zdjęcia, gdyby słońce wyszło wcześniej:









Pora schodzić samochód odjeżdża o 17 (o 19 będziemy w Pietropawłowce).


A tak prezentuje się w zimowym wydaniu namiotowisko pod Miastem (wersja letnia we wpisie przy okazji święta 18 sierpnia):

Check-out.



niedziela, 25 listopada 2012

Liturgia na Górze 18.11

Niedzielna liturgia na Górze przebiegła według opisanego już tu schematu:

Wejście na szczyt świątynny.

Z przystankami na odśpiewanie psalmów.





To, co prawda, świątynia, ale dla nas jedynie połowa drogi - zmierzamy do Ołtarza Ziemi na kolejnym szczycie.



Na końcowym etapie podejścia towarzyszą nam dźwięki dzwonków.
























Szczyt świątynny Ołtarz Ziemi.










A tu wszyscy się stłoczyli, żeby lepiej widzieć parę młodą, która wybrała te szczególne okoliczności na ślub. Mnie jednak zmogła ujemna temperatura i "jeszcze nie wiadomo co" (wg "niektórych" – silne pole energetyczne tego miejsca) i nawet nie próbowałam się przebić do przodu, tylko zajęłam wypatrzone, pozostawione przez kogoś na ziemi deseczki, coby zebrać siły na zejście. Dla ciekawych ślubnych kreacji młoda para wystąpiła "na śnieżnobiało" w wersji syberyjsko-praktycznej, czyli kurtkach/polarach/czapkach/rękawiczkach etc.























Zejście. Z przystankami.

 Ponownie Niebiańska Siedziba 
(pierwszy szczyt przy wspinaczce, mniej więcej w połowie drogi do Ołtarza Ziemi).