Niedzielna liturgia na Górze przebiegła według opisanego już tu schematu:
Wejście na szczyt świątynny.
Z przystankami na odśpiewanie psalmów.
To, co prawda, świątynia, ale dla nas – jedynie połowa drogi - zmierzamy do Ołtarza Ziemi na kolejnym szczycie.
Na końcowym etapie podejścia towarzyszą nam dźwięki dzwonków.
Szczyt świątynny – Ołtarz Ziemi.
A tu wszyscy się stłoczyli, żeby lepiej widzieć parę młodą, która wybrała te szczególne okoliczności na ślub. Mnie jednak zmogła ujemna temperatura i "jeszcze nie wiadomo co" (wg "niektórych" – silne pole energetyczne tego miejsca) i nawet nie próbowałam się przebić do przodu, tylko zajęłam wypatrzone, pozostawione przez kogoś na ziemi deseczki, coby zebrać siły na zejście. Dla ciekawych ślubnych kreacji – młoda para wystąpiła "na śnieżnobiało" w wersji syberyjsko-praktycznej, czyli kurtkach/polarach/czapkach/rękawiczkach etc.
Zejście. Z przystankami.
Ponownie Niebiańska Siedziba
(pierwszy szczyt przy wspinaczce, mniej więcej w połowie drogi do Ołtarza Ziemi).
długo się idzie? podają jakieś ciepłe napoje chociaż?
OdpowiedzUsuńKoleżanka nie uważa! W poprzednim poście stoi jak wół - ok. 5,5 godziny. No, ale ok. marszu w tym jest mniej, bo liturgia na szczycie świątynnym to jakiś 30min. i spotkanie z W. 30-40min. i krąg jedności na koniec i "ogłoszenia" jakieś 15-20min. Czyli ze 4h 'w ruchu' (znaczy się z tymi przystankami na odśpiewanie psalmów). Napoje niestety tylko we własnym zakresie (ja staram się mieć zapas migdałów w kieszeni) - za to po drodze są w kilku miejscach toalety, ha!
OdpowiedzUsuńkoleżanka była nieobecna gdy był poprzedni post i zanim nadrobiła zaległości to przeczytała ten najnowszy.
OdpowiedzUsuń